James Gleick urodził się w Nowym Jorku w 1954 roku. W roku 1976 ukończył Harvard College. Przez 10 lat pracował jako dziennikarz, redaktor i reporter "The New York Times". Autor książek biograficznych oraz dotyczących rozwoju nauki i technologii. Trzy z nich zdobyły Nagrodę Pulitzera, zostały nominowane do finałów nagrody National Book Award oraz zostały przetłumaczone na 30 języków.https://around.com/
To nie jest literatura popularnonaukowa - to luźne dywagacje na temat czasu w kulturze. Skoro kultura, to i popkultura, skoro popkultura to i s-f, a trudno nie wspomnieć o fizyce przy okazji powieści o podróżach w czasie, ale są to uwagi raczej anegdotyczne i autor raczej nie wikła się w meandry współczesnej fizyki.
Niemniej jednak czyta się to wyśmienicie - głównie dzięki hiperdynamicznemu stylowi narracji :) Takie pisarskie ADHD, co ma swoje plusy (nawet nudniejsze kawałki o czasie w poezje - ble ;p - czyta się dość lekko),ale ma też minusy (po wielu kwestiach autor się prześlizguje, a szkoda).
Warto przeczytać ten strumień świadomości James'a Gleicka, bo czas wydaje się być tak oczywistą rzeczą, dopóki nie zaczynamy się nad nim zastanawiać, a "Podróże w czasie" na pewno do zadumy potrafią sprowokować. A to spory atut.
Jednak zastrzec muszę - jeśli szukasz czegoś popularnonaukowego o czasie, to to może nie być najlepszy wybór, aczkolwiek uważam, że humanistyczne podejście do koncepcji czasu może pomóc w zrozumieniu naszych ograniczeń w jego pojmowaniu. O ile jest co pojmować :>
Kreacjoniści twierdzą, że na początku było Słowo. I jeżeli pójść tym tropem to słowo, a raczej słowa brzmiały: ”Niech stanie się Chaos”. Wiedza, jaką dysponowali uczeni do połowy XX w. okazała się słuszna... w szczególnych przypadkach. I niewiele więcej udało się osiągnąć od czasów Newtona, którego teorie sprawdzają się już tylko w nauczaniu adeptów nauk ścisłych do poziomu szkół średnich oraz w ...inżynierii lądowej.
Natomiast od czasów Edwarda Nortona Lorenza i jego badań nad zmianami pogody cała klasyczna nauka wróciła do swych korzeni. Bo nawet to, co uznawaliśmy w fizyce i innych naukach za pewnik - od wahadła Arystotelesa czy Newtona, poprzez teorię sprężyn, jest w świetle obecnych badań kolejnym „szczególnym przypadkiem” nie uwzględniającym gigantycznej ilości zmiennych. A jeżeli zmiany zachodzą nieliniowo, gdzie wprowadzone dane zostały nieznacznie zmienione poprzez zmniejszenie dokładności z sześciu miejsc po przecinku do trzech, okazuje się, że układ zachowuje się diametralnie inaczej. Dzięki temu naukowcy mogą powrócić do podstaw, gdzie nie istniała wąska specjalizacja i wszelkie badania z zakresu nauk ścisłych i przyrodniczych wzajemnie się przenikają. „Scio me nihil scire” („Wiem, że nic nie wiem”) Sokratesa nabiera ponownie głębokiego sensu i po raz kolejny od czasów Oświecenia uczeni muszą zmierzyć się z nieznanym na wydawałoby się całkowicie poznanych polach.
Dziedziny które powstały w czasach współczesnych jak biotechnologia, biomechanika po kognitywistykę (która jest „dzieckiem” cybernetyki, filozofii i antropologii) wymagają całkiem nowego spojrzenia na dotychczasową wiedzę o świecie.
Jamek Gleick wprowadza nas w świat chaosu, który niezmordowani uczeni starają się w jakiś sposób pojąć, okiełznać i zrozumieć. A że nie są to tylko czcze rozważania grupy zapaleńców i teoretyków świadczy patronat finansowy całkiem poważnej instytucji jaką jest... U.S Army i z cała pewnością innych wielkich armii tego świata. Niezależnie do tego, czy uda się zrozumieć zmiany pogody (zarówno jej długoterminowe prognozowanie, jak i możliwość znaczącego wpływu na jej zachowanie) lub odczytywanie fal mózgowych (to już funkcjonuje na masową skalę w Chińskiej Republice Ludowej i pomaga określać…nastrój danego obywatela) odkrycia te mogą stanowić „technologię podwójnego zastosowania”.
Bardzo przystępnie napisana pozycja ze wszech miar naukowa.
Serdecznie polecam